Jesteśmy rolnicza rodziną. Rolnikiem był mój ojciec, mój dziadek i mojego dziadka ojciec. Wszyscy gospodarzyli tradycyjnie, czyli krówka, świnka, kilka kurek i 2-3 morgi gruntu od obsiewu. Nic wiec dziwnego, ze w naszych domach nigdy się nie przelewało i jakoś wszyscy się do tego przyzwyczaili. Były to jednak inne czasy, inne lata, inne warunki i inni ludzie. Mnie jakoś nie chciało się już tak żyć, tym bardziej kiedy widziałem jak zaczynają gospodarzyć moi znajomi. Im również nie wystarczyła już świnka i krówka. Chcieli czegoś więcej od życia i się dorobili. Kiedy ja odziedziczyłem po ojcu / po żal się Boże/ gospodarkę, również nie miałem zamiaru wegetować. Był to okres wielkich przemian społecznych, politycznych i gospodarczych. Przełom lat 80/90 był bardzo ważny, a co najważniejsze dawał szansę młodym niepokornym, którzy chcieli żyć inaczej niż ich ojcowie. Dlatego wziąłem w dzierżawę 20 hektarów popegeerowskiej ziemi, dokupiłem na raty wprawdzie stare, ale jeszcze dość sprawne maszyny, wyremontowałem je i zacząłem gospodarzyć. Postawiłem na hodowlę trzody chlewnej. Początki jak zwykle były trudne. Z czasem jednak było coraz lepiej, bardzo pomogały mi w gospodarzeniu kredyty dla rolnictwa. W połowie lat dziewięćdziesiątych nie było takich problemów w kredytowaniu rolnictwa jak teraz. Mało tego, banki namawiały rolników na kredyty, ponieważ rolnicy na początku niezbyt ufali pożyczonym pieniądzom. Po wejściu Polski do Unii Europejskiej było jeszcze lepiej, ponieważ wieś dostała z Unii dodatkowe wsparcie finansowe. Rolnikom po prostu zaczęło się dobrze żyć. I kiedy wydawało się, że może być już tylko lepiej, nastąpił krach gospodarczy, a wraz z nim powróciły dawne problemy. Teraz i rolnikom coraz trudniej jest o kredyty inwestycyjne, a żeby rozwijać się, rozwijać swoje gospodarstwa, trzeba w nie inwestować. Mnie na przykład potrzebny był samochód dostawczy. Udałem się więc do banku, aby na jego zakup wziąć kredyt. Poprzednie miałem już pospłacane myślałem więc, że żadnych problemów nie będzie. Niestety w naszym banku spółdzielczym odmówiono mi kredytu. Na bieżące wydatki daliby mi od ręki, na zakup samochodu już nie. Podobna sytuacja była w bgż oraz innych bankach, do których zwróciłem się o pomoc. W żadnym nie chcieli nawet ze mną rozmawiać. Kiedy przeglądałem oferty bankowe aż roiło się w nich od przeróżnego rodzaju propozycji: kredyty konsumpcyjne, konsumenckie, mieszkaniowe, samochodowe, kredyty dla firm i osób fizycznych, itd., itp. Kiedy jednak przyszło do realizacji okazało się, że kredytu nie można dostać. Chciałem tylko wziąć kredyt na zakup samochodu. To nie jest wielki kredyt, poza tym miałem zdolności kredytowe. Dlaczego więc mi odmówiono? Może jednak zwracałem się do niewłaściwych banków?
Rolniczy biznes
24 czerwca
10:30
2009