Auto dla rolnika

27 lipca
15:16 2009

W czasach peerelu nazywano nas badylarzami. Ojciec miał duże gospodarstwo i dwie duże szklarnie. Produkowaliśmy pomidory, ogórki sałatę oraz inne warzywa. Kiedyś nie było giełd, więc  ojciec rozwoził zamówione warzywa po okolicznych sklepach, ale najwięcej woził do Katowic, bowiem od tego wielkiego górniczego miasta mieszkaliśmy niecałe 15 kilometrów. O zbyt nie musieliśmy się martwić, więc powodziło nam się bardzo dobrze. Ale czasy socjalistycznej Polski się skończyły i trzeba było się znaleźć w innej rzeczywistości, gdzie zbytem rządził wolny rynek. Trzeba było albo dostosować się do nowych warunków, albo zwinąć interes. Nie wszyscy badylarze potrafili przekierunkować swoje myślenie, nie wszyscy wiedzieli jak dalej poprowadzić swój badylarski interes. Puste, zniszczone szklarnie, jakich nie brakuje w pobliżu dużych miast wskazują właśnie na nich. Ojciec też nie potrafił, ale wtedy ja postanowiłem zająć się biznesem. Ukończyłem studia rolnicze, później zarządzanie na SGGW, miałem więc przygotowanie teoretyczne. Praktykę nabyłem pracując na gospodarstwie oraz w szklarniach ojca. Postanowiłem na specjalizację, czyli na produkcję jednego produktu. Konkretnie tylko na pomidory. Początkowo myślałem o kwiatach, ale za dużo z nimi zachodu. Poza tym ludzie kwiaty niekoniecznie muszą kupić, a jeść zawsze coś trzeba. Niech więc jedzą pomidory – pomyślałem. Postawiłem też na ekologię. Wiedziałem, że jak wyprodukuję dobrego i zdrowego pomidora, kupców nie zabraknie. Na początek jednak musiałem wyremontować szklarnie, dokupić nasion, materiałów, nawozów, przede wszystkim jednak musiałem kupić samochód. Kredyt nie wchodził w grę, bowiem wziąłem już na modernizację swojej firmy oraz niezbędne materiały. Miałem wprawdzie odpowiednie zabezpieczenia i pewnie dostałbym kolejny kredyt, tylko za dużo byłoby tych kredytów. Postanowiłem więc wziąć samochód w leasing. Kiedy zjawiłem się w firmie leasingowej dali mi do wyboru wiele ofert, w tym leasing samochodu. Doradzono mi jednak, aby nie koncentrować się na jednej firmie, ale sprawdzić co najmniej kilka ofert i wybrać tę dla mnie najodpowiedniejszą. Zastanawiałem się też czy wybrać samochód używany czy nowy. Postanowiłem jednak wziąć nowy, z używanymi wiadomo różnie jest. Poza tym w jednej z firm leasingowych powiedziano mi, że po wygaśnięciu umowy leasingowej mogą albo kupić ten samochód, albo związać się umową na kolejny nowy samochód. Jest to tak zwany leasing odnawialny. Zdecydowałem się na tę formę sfinansowania samochodu i naprawdę decyzji tej ani przez chwilę nie żałowałem. Zamiast wydawać pieniądze na zakup samochodu, mogłem je przeznaczyć na inne cele, a problemów jak wiadomo prywatnemu biznesowi nie brakuje.
Selem